Ravel - La Valse i Fanfara szczecińska Pendereckiego
Maurice Ravel (1875-1937) wpadł na pomysł napisania La Valse w 1906 roku. Pierwotnie utwór miał nosić tytuł Wien i był pomyślany jako hołd dla wiedeńskich walców Johanna Straussa II, które Ravel szczerze podziwiał. Ponoć nawet powiedział kiedyś, że każdy kompozytor marzy o napisaniu dobrego walca, ale jest to arcytrudne.
Niemniej, La Valse nie jest balowym walcem w stylu Straussa. Kompozytor wykorzystuje typowe gestów Straussa i przekształca je w kalejdoskopową fakturę orkiestrową. Dlatego też wielu krytyków często nazywa utwór zdekonstruowanym walcem Straussa. Choć pierwotnie napisany dla baletów, walc Ravela stał się szybko samodzielnym utworem symfonicznym, podziwianym za harmonię, genialną orkiestrację i grę rytmiczną.
Sam Ravel mówił o La Valse: Nie wyobrażałem go sobie jako tańca śmierci czy walki między życiem a śmiercią. Zmieniłem oryginalny tytuł „Wien” na La valse, co bardziej odpowiada estetycznemu charakterowi kompozycji. To tańcząca, wirująca, niemal halucynacyjna ekstaza, coraz bardziej namiętny i wyczerpujący wir tancerzy, których nie ogarnia i nie zachwyca nic innego jak „walcem”.
Fanfara – Szczecińska to utwór skomponowany przez Krzysztofa Pendereckiego (1933-2020) w 2014 roku na inaugurację nowej siedziby Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, która jest domem ILYO od samego początku istnienia projektu. Fanfara jest jedną z aż pięciu skomponowanych przez niego w ostatnim okresie twórczości. Ten piękny utwór zagramy z okazji jubileuszu 70. lat istnienia Filharmonii w Szczecinie.
Maurice Ravel and Krzysztof Penderecki 19-05-2023, 14:29:25
Richard Strauss - Koncert na obój i małą orkiestrę
Prawykonanie jednego z ostatnich dzieł Richarda Straussa, Koncertu D-dur na obój i małą orkiestrę, AV 144, TrV 292,, miało miejsce 26 lutego 1946 roku w Zurychu. Czy wiecie, ze za tym utworem kryje się zupełnie niezwykła historia? Historia żołnierza, który zainspirował wielkiego kompozytora do napisania jedynego koncertu na obój w całym jego ogromnym dorobku.
Tego samego dnia, w którym Hitler popełnił samobójstwo – 30 kwietnia 1945 r. – amerykańskie oddziały wkroczyły do uzdrowiskowego miasta Garmisch w Bawarii w południowych Niemczech. Szukali domów na własny użytek, zmuszając mieszkańców do natychmiastowego spakowania się i opuszczenia posesji by wojska amerykańskie mogły się tam jak najszybciej wprowadzić. Na Zoppritzstrasse, Amerykanie dotarli do domu nr 42, który wydawał im się po prostu idealny dla ich potrzeb. Kiedy próbowali zmusić mieszkającego tam starszego mężczyznę do opuszczenia budynku, ten nieoczekiwanie oświadczył: „Jestem Richard Strauss, kompozytor Rosenkavalier i Salomé”.
80-letni wówczas Strauss miał wielkie szczęście, bo żołnierzem, do którego się zwracał, był porucznik John de Lancie, który sam był muzykiem klasycznym. Mówiąc dokładniej, był głównym oboistą Pittsburgh Orchestra. Weiss oczywiście rozkazał swoim żołnierzom przenieść się do innych domów, a kompozytorowi pozwolił pozostać u siebie. Ale podczas długiej rozmowy zadał mu też pytanie: „Maestro, czy kiedykolwiek myślałeś o napisaniu koncertu na obój?”, „Nie” – odpowiedział krótko Strauss. Amerykański oboista zainspirował go jednak do dodania go do listy swoich niezwykłych kompozycji. Tak powstał jedyny w Koncert na obój w dorobku Straussa.
Dwa lata po światowej premierze utworu Strauss poprawił partyturę i rozszerzył kodę ostatniej części. Utwór został nagrany po raz pierwszy w 1948 roku i od tego czasu jest jednym z najbardziej lubianych utworów przez wszystkich oboistów na całym świecie.
Richard Strauss 28-03-2023, 17:26:47
Witold Lutosławski - Koncert na Orkiestrę
W tym roku International Lutosławski Youth Orchestra zagra jeden z najsłynniejszych utworów swojego patrona – Koncert na orkiestrę, a więc utwór który po raz pierwszy zabrzmiał w wykonaniu naszych młodych muzyków podczas pierwszej edycji projektu, która odbyła się w 2013 roku.
Dzieło zamówił u Lutosławskiego Witold Rowicki, wówczas główny dyrygent odradzającej się po wojnie Orkiestry Filharmonii Warszawskiej. Utwór miał swoją premierę w 1954 roku jeszcze w sali Teatru Roma, bo siedziba obecnej Filharmonii Narodowej w dalszym ciągu nie została jeszcze odbudowana.
Lutosławski pracował na swoim Koncertem przez pięć lat, a inspiracją był dla niego słynny Koncert na orkiestrę Béli Bartóka, który ILYO wykonała w 2022 roku podczas swojej jubileuszowej, dziesiątej edycji. Jednak Lutosławski, choć czerpał w ogólnych założeniach z dzieła Bartóka, stworzył dzieło na wskroś indywidualne, czerpiące z polskiego folkloru, który posłużył mu za kopalnię głównych motywów i tematów.
Utwór składa się z trzech części o następujących tytułach: Intrada, Capriccio notturno e arioso oraz Passacaglia, toccata e corale. Część pierwsza, jest wstępem, w którym kompozytor poddał daleko idącym przetworzeniom pieśni lutode z okolic Czerska. Część druga z kolei jest utrzymana w formie scherza i opiera się na sykopowanej melodii także ludowego pochodzenia. W końcu, najdłuższa i najbardziej rozbudowana część trzecia jest punktem kulminacyjnym całego utworu. Lutosławski nawiązuje tu formalnie do typowych dla baroku: passacaglii, toccat i chorałów. Poza kolejnymi przetworzeniami melodii ludowych, pojawiają się także fragmenty będące modyfikacjami tematów z części pierwszej i drugiej co czyni Koncert dziełem niezwykle spójnym.
Od samego początku Koncert spotkał się entuzjastycznym przyjęciem nie tylko publiczności i krytyki, ale całego świata muzycznego a jego sława szybko zaczęła sięgać znacznie dalej. Stał się on jednym z ulubionych utworów wielu sławnych dyrygentów, którzy chętnie włączali dzieło do swojego repertuaru. Wśród nich są Antoni Wit (znany ze swojej wielkiej miłości do tego utworu), Jerzy Semkow, Stanisław Skrowaczewski, (który dyrygował dziełem podczas pierwszego wykonania w Ameryce), ale także również Seiji Ozawa czy Georg Solti. Koncert na orkiestrę to według twardych danych statystycznych najczęściej wykonywany utwór naszego patrona na świecie.
Utwór spotkał się także z wielkim uznaniem kompozytorów. Tak o Koncercie na orkiestrę pisał Rafał Augustyn: Całość może sprawiać wrażenie wielkiej i niezmiernie skomplikowanej budowli; rzut oka na partyturę pokazuje, że jest to osiągnięte ze zdumiewającą ekonomią formy. Polifoniczne sploty Intrady przypominają raczej Haendla niż Bacha: dwugłosowa imitacja nad stałym continuo plus krótka fraza kontrapunktu, a jednak brzmi to jak wypełniona faktura wielogłosowa. Zwiewne biegniki Capriccia to jednogłos, ale w krytycznych momentach tak zabarwiony akordami, by ich imaginacyjne brzmienie jeszcze przez chwilę towarzyszyło samotnemu ciągowi dźwięków. Cały koncert pełen jest takich prostych pomysłów, na które jednak trzeba wpaść: otchłanne Fis kontrabasów, kotłów, harfy i fagotów na samym początku zamienia się w wiszące u sufitu fis dzwonków z eterycznym tłem smyczkowych flażoletów. To samo stanie się z tematem Passacaglii. A ów temat, wyekstrahowany z piosenki o osiemnastu żonach, ma w sobie chwyt wart „wszystkie pieniądze”: to nagła i pozornie bezcelowa zamiana trójdzielnego rytmu na dwudzielny w dwóch miejscach, co wyposaża całość w znacznie bogatsze perspektywy.
21-03-2023, 14:10:41